Wiadomości

paź23

Izba Gmin zatwierdza umowę o brexicie, ale Brytyjczycy nie wyjdą jeszcze z Unii

Premier Boris Johnson odniósł wielkie zwycięstwo, w które sam nie wierzył jeszcze kilka dni temu: Izba Gmin zatwierdziła umowę rozwodową, którą wynegocjował z Unią. Nie nacieszył się jednak długo tym sukcesem, bo w kolejnym głosowaniu posłowie zadali mu bolesny cios, zatrzymując dalszy proces legislacyjny, który miał w ciągu zaledwie trzech dni wprowadzić jego umowę do brytyjskiego prawa.

W głosowaniu za przyjęciem porozumienia, jakie Johnson niespodziewanie wynegocjował w zeszłym tygodniu w Brukseli, premiera poparło 19 posłów opozycyjnej Partii Pracy, zwolenników brexitu.

Za głosowało również kilkoro byłych posłów konserwatywnych, których Johnson wyrzucił za poparcie ustawy, zmuszającej go zwrócenia się do Brukseli o odłożenie daty brexitu – stąd tak duża większość, jaką uzyskał: 329 do 299.

"Jak ogromnie mile widziane, a nawet radosne jest to, że po raz pierwszy w tej długiej sadze, ta Izba po prostu wzięła na siebie odpowiedzialność, podjęła wspólne działania i zaakceptowała umowę" – szczęśliwy Boris Johnson powiedział posłom. – Z pewnością nikt nie sądził, że uda nam się zdobyć zgodę Izby na tę umowę.

Było to pierwsze wygrane przez Johnsona głosowanie w Izbie Gmin, odkąd został premierem trzy miesiące temu. A sukces jest tym większy, że jego poprzedniczka Theresa May trzykrotnie bezskutecznie próbowała uzyskać zgodę posłów na jej umowę z Brukselą.

REKLAMA

Radości jednak miał Johnson tylko kilkanaście minut, bo w kolejnym głosowaniu posłowie nie zgodzili się na ekspresowe tempo procedowania w sprawie legislacji, jaka ma wprowadzić Porozumienie o Wyjściu do prawa brytyjskiego. Rząd chciał, żeby Izba Gmin uporała się z tą kluczową dla przyszłości kraju sprawą w ciągu trzech dni, a potem, żeby w weekend przyklepała to Izba Lordów.

Członkowie parlamentu głosowali 308 za i 322 przeciw jego propozycji harmonogramu, przy czym właśnie tu objawił się problem z jego rządową większością, bo zbuntowało się 10 popierających go dotąd posłów z Demokratycznej Partii Unionistów (DUP) z Północnej Irlandii – co zresztą gromko zapowiadali. Gdyby go poparli, wygrałby.

Problem z większością w Izbie Gmin powoduje, że Johnson będzie teraz dążył do przyspieszonych wyborów i to jeszcze przed grudniową przerwą świąteczną.

– Jeżeli Bruksela zgodzi się na opóźnienie brexitu, to jedynym sposobem, w jaki kraj może pójść naprzód, są wybory. Ten parlament jest rozbity – powiedział POLITICO, jeden z wysokich rządowych urzędników.

Boris Johnson ma teraz dobry moment na wybory, bo może pokazać, że jest skuteczny w załatwianiu kluczowych dla kraju spraw i przedstawić opozycję jako uparciuchów, którzy sprzeciwiają się woli wyborców, wyrażonej w referendum brexitowym z 2016 r.

Dla osiągnięcia tego celu zgodził się nawet na ustępstwo w rozmowach z Brukselą, które dla pani May było absolutnie nie do przyjęcia, czyli na faktyczne przesunięcie granicy celnej z Unią w głąb terytorium Wielkiej Brytanii – w wyspy Irlandia na Morze Irlandzkie.

Oznacza to rezygnację z tzw. "twardego brexitu", czyli całkowitego przecięcia więzów z Unią Europejską, bo Wspólnota będzie miała częściową jurysdykcję nad terytorium Irlandii Północnej. Johnsonowi to nie przeszkadzało i teraz ma zatwierdzoną przez Izbę Gmin ugodę rozwodową z Unią.

I otwartą drogę do przyspieszonych wyborów, w których ma nadzieję na odzyskanie bezpiecznej większości w Izbie Gmin.

Źródło: ONET.PL


 

Pozostałe

Ta strona wykorzystuje pliki 'cookies'. Więcej informacji